Sunday, May 25, 2008

In Polish

Today I decided to write a note in Polish, just to see how much easier is it for me :P

Koniec weekendu, a ja padam ^ ^ Tak się złożyło, że Moni siostra pojechała na wesele z chłopakiem i zostawili puste mieszkanie w Warszawie :D Oczywiście okazja niesamowita, żeby przenocować, o co siostra też Monię poprosiła. Było tylko małe „ale”… Trzeba było się psem przy okazji zająć ^ ^ Już kiedyś tak sobie przez kilka dni tam mieszkałyśmy i psem się opiekowałyśmy, więc problemu nie było. Poprzednio było niesamowicie zabawnie i teraz też się nie rozczarowałam :D Siedziałyśmy sobie, gadałyśmy na przeróżne tematy – jak to my zawsze :P Od bardzo poważnych, po bardzo głupie xD

Wieczorem pojechałyśmy na Juwenalia na koncert Comy (yeee!! :D). Przy okazji nieprzyjemna sytuacja z Alą wyszła, z Asią też, ale jestem teraz zbyt zmęczona, żeby to opisywać. To takie skomplikowane a jednocześnie błahe, że nawet szkoda, żebym się teraz niezmiernie wysilała opisując to :P Bardzo nie lubię takiego wyolbrzymiania drobnostek, robienia wielkiej rzeczy z niczego… Ale ostatnio zauważyłam, że dziewczyny mają do tego skłonność :/ Nic, dość, że powiem, że oznajmiły mi, że muszą ze mną poważnie porozmawiać, więc pewnie jeszcze się nasłucham odnośnie sobotniej sytuacji i innych… _-_”

Wracając do miłego wątku – koncert był świetny! Roguc humor miał, dużo gadał między piosenkami, żartował. Nawet jakoś bardzo tłoczno nie było (być może z powodu później godziny – po 22, i duuużego obszaru na którym koncert się odbywał). Wyskakałam się, wyśpiewałam, że aż miło… :] Podeszłabym pewnie bardzo blisko pod scenę, ale Monia miała małe opory przed wchodzeniem w tłum, więc nie nalegałam.

Po koncercie zahaczyłyśmy o Maca, bo taaaaki głód nas dopadł :P A że Mac do 3 w nocy czynny, to sobie posiedziałyśmy, zjadłyśmy spokojnie. Fajnie by było mieszkać w Warszawie i móc robić sobie takie nocne wypady po mieście, mmm, marzenie. Teraz wiadomo, dojazdem jestem ograniczona. Albo mogę tylko do 12 pobyć, albo aż do 5 rano muszę tam czekać… A idealnym rozwiązaniem byłby powrót do domu między 2:00-3:00 w nocy ^_^

Przez te wszystkie szaleństwa, koncerty, Mac’i, rozmowy do 4:00 nad ranem, jestem do tyłu ze snem – muszę nadrobić szybciutko, tak więc dobranoc ;P


Siostra Moni jest posiadaczką prześlicznych filiżanek - bardzo mi sie spodobały i przez cały czas popijałyśmy z nich czerwoną herbatkę (gejfrutową jak się okazało :P znaczy grapefruitową)


Zwyczajne śniadanie z prześliczną filiżanką, gejfrutową herbatką, a wszystko to podane na jakże uroczym krześle kuchennym xD


A to już scena na Juwenaliach. Koncert odbywał się na Podzamczu - nie dość, że daleko to jeszcze ciężko trafić jak się nie wie, gdzie to jest (a my nie wiedziałyśmy jakoś tak przypadkiem... xP)


Coma.


Więcej Comy :)


Mac'owa kolacja o 1:00 w nocy ^.^

No comments: